niedziela, 23 marca 2008

Rozdział 7 - Randka i sens życia...

Yuzu wpuściła wszystkich do sali i wtedy wszystkich czekał pewnego rodzaju szok. Pokój był różowy i pełny różnego rodzaju zabawek erotycznych. Wyglądało to bardziej jak ekskluzywny salon sado-maso niż sala do nauki czegokolwiek.
Zajmować wolne miejsca. - powiedziała Yuzu złowieszczo i wszyscy pousiadali w różnych miejscach. Wiele osób mało się tego co może się tu stać, może to dlatego że na zapleczu słychać było jakieś wrzaski i jęki? A może dlatego że na ścianie wisiały bicze...?
Dobra ukesie, czas sie zabawić XD - powiedziała Yuzu szczerząc twarz w uśmiechu. Potrzebny mi "uległy" ochotnik...
Naruto, Yuzu cie woła. - szepnął Sasuke. Naruto nie odpowiedział, był bardziej wpatrzony w pejcze i kneble na ścianach.
No więc?! Nikogo tu nie ma, ke?! - wrzasnęła i ruszyła po klasie szukać ofiary.
Nagle drzwi do klasy otworzyły się z hukiem i weszła jakaś postać.
Dzieńdobry - powiedział Czesio XD
Yuzu spojrzała, cała klasa zresztą też. Już i tak wszystko wygląda dziwnie, brakowało tylko Czesia...
No i mamy ukesia! - wrzasnęła i podbiegła do Czesia.
Nie jestem ukeś, jestem Czesio. - powiedział swoim tonem (yeaXD)
Juzu złapała go za łapke i pobiegli na zaplecze. Wszyscy siedzieli cicho nie wiedząc co się dzieje.
Możecie se iść, mam już czego potrzebowałamXDDDD - powiedziała i trzasnęła drzwiami.
_^_" - tak wyglądała reakcja w uczniów w zapisie emotowym.
No to czegoś się nauczyłem. - powiedział Kiba w drodze powrotnej. Nie idź z Juzu-sensei na zaplecze.
Robiło się powoli ciemno i chłodno... Wszyscy byli senni i zmęczeni po całym dniu latania bóg-wie-za-czym i każdy marzył o śnie i odpoczynku. Ale nie każdy miał okazję odpocząć, Shada czekała jeszcze "randka"... Stawił się więc pod pokojem Joyce około godziny po lekcjach i czekał spokojnie opierając się o ścianę. Stojąc tak bezcelowo i bawiąc się swoją czarną grzywką Shad zastanawiał się po co właściwie jest to całe życie... Na czym to wszystko właściwie polega? Poza oczywistym faktem, że życie jest po to żeby umrzeć nie przychodziło mu już nic innego do głowy, to było bardzo trudne... Pytanie po co sam właściwie istnieje męczyło go już od bardzo dawna, czuł się często bardzo samotny i opuszczony... Miał oczywiście rodzinę, przyjaciół... Ale czegoś jednak mu brakowało, czegoś bardzo ważnego. Sensu życia...
Ohayo Shad-kun ^//////^ - powiedziała Joyce kiedy wyszła z pokoju.
Ohayo Joy. - powiedział Shad cicho. Idziemy?
A dokąd mnie zabierzesz? ^/////////^ - zapytała rumieniąc się.
No tak, o tym nie pomyślał... Chciał iść, a nie wiedział gdzie ma iść_-_ Cały Shad... zuoXD
Coś się znajdzie, jeszcze nie wiem... Ale ja stawiam oczywiście. - powiedział starając się uśmiechnąć.
Poszli więc szukać jakiegoś miłego miejsca. Ruszyli w stronę miasta rozmawiając o tym czy Shadowi podoba sie fryzura Joy, czy ją lubi... No takie tam pierdoły. W pewnym momencie zauważyli znaną im postać siedzącą na murku. Wyglądała na smutną i zdołowaną... Shad czuł się w tym momencie dokładnie tak samo, więc chciał tam podejść i usiąść obok niego... Ale przecież był z Joy, więc darował sobie jakiekolwiek uwagi. Przeszli więc obok Naruto bez słowa.
Patrz Shad! A może to? - krzyknęła Joyce patrząc na jakąś japońską restaurację, która wygląda, w rzeczy samej, interesująco.
Whatever you want. Wchodzimy. - powiedział Shad otwierając Joy drzwi.
Siedli w rogu przy stoliczku w dalszym ciągu rozmawiając. W międzyczasie tylko kelnerka przyszła przyjąć zamówienie.
Shad-kun, ale ona ma świetny strój *______* - powiedziała Joy wgapiona w japońską kelnerkę.
Strój pokojówki? - zapytał Shad zdziwiony.
Tak!!! Chcę ten strój! - krzyknęła do kelnerki.
Kelnerka wyglądała na zmieszaną i oburzoną przez co dała do zrozumienia, że nie odda stroju.
Dawaj ten strój w kurwę jego dupę mać! - krzyknęła z mordem w oczach.
Pięć minut później kelnerka wracała ubrana tylko w bieliznę mamrocząc "Zasługuję na wyższe zarobki...".
Shad-kun, jak wyglądam? - zapytała Joy oglądając się w lusterku.
Ślicznie, ślicznie... - powiedział Shad uśmiechając się.
Uznając potem, że lepiej już nie prosić nawet o serwetki, zjedli i wyszli. Gdy wracali, Naruto nadal siedział na murku gapiąc się w glebę.
Dlaczego on tak tam siedzi sam...? - zapytał Shad Joyce gdy przechodzili niedaleko.
Wiesz... Myślę, że to przez to że całe życie był sam... - powiedziała smutno.
Często tu siedzi taki zdołowany? - zapytał Shad smutnym tonem głosu. To przykre patrzeć na ludzi którym nikt nie chce pomóc...
Z tego co słyszałam nie miał nigdy prawdziwej rodziny... W jego rodzinnej wiosce był przez całą młodość wyszydzany i każdy patrzył na niego krzywo... To oczywiście zaważyło na jego psychice, ponieważ nikt nie powinien być tak traktowany, nikt nie powinien cierpieć w ten sposób... - powiedziała Joyce spuszczając wzrok.
To jest to. Shad tak jakby usłyszał swoje własne życie w dużym skrócie... Doskonale wiedział co czuł w tym momencie Naruto. Chciał mu pomóc... Wiedział nawet jak. Poczuł do niego pewnego rodzaju sympatię, a przede wszystkim respekt za to że mimo wszystko się trzyma.
Wracajmy już. Mam coś do załatwienia... - powiedział cicho i ruszyli w stronę internatu.
Odprowadził Joy do drzwi i powiedział jej dobranoc. Sam jeszcze nie czuł się senny, wiedział że musi pomóc i ma coś do załatwienia. Zostawił więc swoje rzeczy i ruszył w miejsce gdzie widział go ostatnio... Lecz tam go nie było. Zastał tylko pusty murek, żyletkę i niewielkie ślady krwi...
Naruto... - powiedział cicho do siebie patrząc przerażony na ślady krwi. Poczuł wtedy ogromny żal, jakby ucisk wewnątrz, że nie pomógł na czas... Teraz nawet jeśli coś zdziała, to przecież zostawił go w potrzebie... Poczuł się bezsilny, poczuł się beznadziejny... Dlaczego każdą osobę na której mu zależy zawsze musi spotykać jakaś krzywda? To było jak klątwa, okropne, nie do zniesienia...
Usiadł na murku patrząc na ciemne niebo. Podniósł żyletkę leżącą na ziemi i spojrzał na nią. To było jego ciężarem... Pozwolił zrobić krzywdę komuś kto był dla niego kimś ważnym...przyjacielem... Nie pozostało mu nic innego jak wrócić do internatu... Postanowił jednak zajrzeć do niego do pokoju... Chociażby po to, żeby zobaczyc czy wszystko w porządku... Zanim się obejrzał, a już stał przed jego drzwiami. Zapukał. Lecz odpowiedziała mu tylko cisza. Wiedział jednak że ktoś tam jest, słyszał czyjś oddech... Ciężki oddech... Nacisnął klamkę i wszedł do pokoju...
Boże... - to co zobaczył przerosło nawet jego własne oczekiwania. Pierwszym wrażeniem było tylko zobaczenie kałuży krwi i ciała przyjaciela wykrwawiającego się na śmierć... Bez wahania podbiegł do niego i uniósł jego głowę lekko ku górze.
Słyszysz mnie?! - krzyknął Shad ze łzami w oczach. Odpowiedz!
Naruto otworzył oczy ledwo oddychając... Widok, że ktokolwiek ruszył mu z pomocą był dla niego zaskoczeniem, ponieważ nikt nigdy nie był zainteresowany jego losem...
Naruto, nie możesz umrzeć! - krzyknął Shad patrząc mu w oczy. Nie możesz, ja tego nie przeżyję!
Chłopak nic nie odpowiedział, lecz z jego oka uleciała łza... Nie była to łza żalu czy bólu, bardziej przypominało to łzę szczęścia... Z tego, że ktoś go rozumie i chce mu pomóc... Shad uznając to za gest zgody, uniósł lekko jego zakrwawione ciało i przytulił go... To było bardzo czułe, ponieważ obaj czuli się potrzebni...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Shad ratuj go on nie moze umrzećToTuśmierć Sakure ale nie NarutoYoY jaj smutno dziś było chociaż na początku rozbawiła mnie scena z Yuzu___^___ ale potem ta cała historiaToT ratuj go!! ToT

Anonimowy pisze...

boziu.. naprawdę.. piękny rozdział.. prawie się popłakałam czytając go.. jest w nim zawarte tyle smutku.. oraz sytuacji.. które nie są mi obce..
Dobry był również moment wkroczenia Czesia do klasy xDDDD

Anonimowy pisze...

świetny rozdział aż łza się w oku kręci. Mam nadzieje żę Naruto nie umrze
a tak wogule to Yuzu rulez XDD